Dawno, dawno temu w Kierzkowie żył myśliwy o imieniu Borysław. Nie darował on życia żadnemu napotkanemu zwierzęciu, a dla polowań rezygnował nawet ze mszy św. Zaniepokojona matka, przekonana, że to sam diabeł nagania synowi zwierzynę, zaczęła modlić się do św. Huberta o jego nawrócenie. Podczas jednej ze swoich wypraw, Borysław ujrzał ogromnego jelenia. Szykując się do strzału zobaczył, że to sam Lucyfer prowadzi zwierzę pod lufę jego strzelby. Widok ten sparaliżował go do tego stopnia, że nie mógł ruszyć się z miejsca. Wówczas zwierzę raniło swego niedoszłego oprawcę. Ranny myśliwy próbował dotrzeć do jeziora, by obmyć swe rany. Czołgając się ostatkiem sił, spadł z urwiska. Wtenczas usłyszał dźwięk dzwonów, dobiegający z pobliskiego kościoła, w którym odbywało się nabożeństwo w jego intencji. I nagle spod ziemi trysnęła woda, która przywróciła mu siły. Zrozumiał, że to modlitwa matki i wstawiennictwo św. Huberta uratowały mu życie. Tak przynajmniej głosi legenda…
Będące pomnikiem przyrody źródełko św. Huberta ukryte jest w lesie, na wschodnim zboczu Jeziora Ostrowieckiego, niedaleko Wiktorowa. Obudowane kamienną studnią, przypomina kapliczkę. Rdzawy kolor kamieni w korycie źródełka świadczy o tym, iż wypływająca z niego woda zawiera dużo żelaza.